kochałam się dziś z deszczem
szłam wieczornymi ulicami
z muzyką przenikającą umysł
spojrzałam w niebo
w chmury
w deszcz świecący latarniami
i zakochałam się
znów, jak co dzień, jak zawsze, od urodzenia...
patrzyłam śmiejąc się niebu w oczy
śpiewając szeptem
i wzruszeniem zachłystując się obecnością
i to rozsadzające wciąż poczucie jedności
boskiej jedności we mnie samej
kochałam się dziś z deszczem
spacerując po miejskim skrawku zieleni
zanurzałam twarz w krzewach
skraplających namiętnie moją skórę
radość płakała łzami
tańczyłam z drzewem
muskając palcami jego dłonie
gałęzie wędrowały po moim ciele
taniec łona inicjowany
totalną więzią z ziemią
czucie każdym atomem
bólu przemoczonych stóp
kałuże w rękawach
kałuże w butach
kałuże miłości tańczące
liście szeleszczące
kroplami drżącego wiatru
otulające moją twarz
pieszczące pełnią oddania
całość obecności
*
Przestrzeń
jest tylko narzędziem
za pomocą którego Dotykam...
piękne ... odnajdywaniem tropów przestrzeni w sobie samej ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Andrzej Belfegor