bardzo subiektywny wybór słów z dawnego opisu
bardzo subiektywnego doświadczenia pierwszej (świadomej) ejakulacji:
Przeżyłam najbardziej niesamowity seks w moim życiu, o jakim nigdy nie śniłam, nie wyobrażałam sobie, nie wiedziałam, że może istnieć... Seks, po którym każdy wcześniejszy wydaje się niepełny.
Od kilku lat próbuję przecież otworzyć się w pełni na dotyk, na mężczyznę... Potrafię siebie dotykać, wiem, co sprawia mi przyjemność, umiem pokierować mężczyzną tak, żeby było mi dobrze. Nauczyłam się też ejakulować (choć sama ze sobą dopiero). Wiem, co trzeba zrobić i otwieram się na mówienie, pokazywanie tego...
Z jakichś nieznanych mi przyczyn na Niego otworzyłam się bardziej niż na jakiegokolwiek mężczyznę wcześniej. Zrobił ze mną coś takiego, czego nigdy w życiu jeszcze nie przeżyłam. Było mi lepiej niż kiedykolwiek sama sobie potrafiłam zrobić, niż kiedykolwiek jakikolwiek mężczyzna był w stanie mi zrobić.
...
Spotkaliśmy się, poczułam, że pragnę kochać się z Nim - ale chcę, żeby od razu we mnie wszedł, nie dotykając mnie wcześniej. Kochaliśmy się szybko i mocno, spragnieni własnych ciał, spragnieni obecności. Czułam, że jestem cały czas na granicy – tylko nie wiedziałam, czy bardziej orgazmu, czy ejakulacji. (Przecież On dotyka tak, że mogłabym ejakulować zawsze, gdybym tylko się nie blokowała...) Byliśmy już oboje zmęczeni, wyszedł ze mnie i zaczął całować moją joni, bardzo delikatnie, choć intensywnie. A po chwili dotykać - dokładnie tak, jak Mu opowiadałam, jak pokazywałam nie raz – czyli równomierne, jednostajne dotykanie, masowanie punktu G. Gdy tylko próbował dotknąć żołędzi łechtaczki – instynktownie odsuwałam Jego rękę.
Dotykał mnie bardzo długo, jednostajnie i dokładnie tak, jak trzeba. A ja zaczęłam kompletnie odlatywać.. Czułam, że tracę świadomość, traciłam po kolei jakąkolwiek kontrolę, panowanie nad sobą... Zaczęłam się śmiać, leciały mi łzy, totalnie zapomniałam, gdzie jestem, co się dzieje, co we mnie i na zewnętrzu... Odleciałam. Poczułam, że otwieram się na wszystko, że to właśnie jest ten moment, w którym burzę swoje bariery i blokady, że to ten moment, kiedy moje ciało się otwiera zgodnie z tym, co we mnie, co czuję i kim jestem.
Przez chwilę udało mi się jeszcze skoncentrować na tym, żeby rozluźnić mięśnie, puścić.. On był zachwycony, widział, że dzieje się coś Ważnego dla mnie i nie przestawał mnie dotykać, robiąc dokładnie to, czego potrzebowałam... Czasami patrzyłam mu w oczy, początkowo stresując się, że mu się to nie podoba...
Ale widziałam, że On się uśmiecha, jest zachwycony, czeka, co będzie dalej... że każde drgnięcie moich mięśni odczuwane przez jego palce – powoduje w nim radość i zachwyt... Wtedy naprawdę się wyluzowałam...
Zaczęłam ejakulować, chwilami nawet nie wiedząc, że to się dzieje – totalnie zatraciłam poczucie rzeczywistości... Z recenzji Kochanka wynika, że działo się to kilkakrotnie :)
Nie miałam przy tym orgazmu, a czułam się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, czując, że właśnie po raz pierwszy otworzyłam się tak mocno na miłość i na mężczyznę...
Całe moje ciało drżało jeszcze długo długo później, a z oczu nieustannie leciały łzy, płakałam jak małe dziecko... Ejakulacja jest chyba najbardziej oczyszczającym zjawiskiem, jakiego doświadczyłam, wyrzuciłam więc z siebie wszystkie emocje i trudy, czułam się wniebowzięcie czysta i bosko spokojna...
On wciąż mocno mnie przytulał, chciał być blisko Ważnego, mimo, że nie rozumiał, czym to jest. Pragnął, bym leżała na nim, choć płakałam mu w ramię tym totalnym szczęściem. Nagle zapytał, czy może jeszcze we mnie wejść. Tak bardzo pragnęłam, byłam tak mocno otwarta... I tak leżąc przytuleni, ja na nim, on we mnie, kochaliśmy się wśród spoconych oddechów i moich łez... On bardzo podniecony, ja totalnie wolna przez chwilę... W tej spójności znów puściłam, kolejna fala radości wylała się z mego łona... to podnieciło nas jeszcze bardziej, aż zakończyło się...wspólnym orgazmem.